Ze mną nie wypijesz? Czyli dlaczego nie powinniśmy namawiać do picia

Ze mną nie wypijesz? Czyli dlaczego nie powinniśmy namawiać do picia

Dorota Krzywicka

Artykuł przygotowała:

Dorota Krzywicka

Psycholog

Absolwentka psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 40 lat udziela pomocy psychologicznej dorosłym i młodzieży. Jest doradcą rodzinnym, edukatorem, wykładowcą i autorką poradników.  Pomaga ludziom nie tylko znaleźć lekarstwo na codzienne problemy, ale też podpowiada jak ich uniknąć.

Zobacz pozostałe artykuly tego autora

W sytuacji, gdy ktoś nie potrafi odmówić wypicia alkoholu, zazwyczaj mówimy: „Masz problem, jesteś za mało asertywny, nie umiesz bronić swoich granic”. A może by tak zastanowić się nie nad tym, kto nie potrafi odmawiać, tylko nad tym, który naciska na picie?

Przecież, gdy obce wojska przekraczają granice jakiegoś państwa, to nikt przy zdrowych zmysłach nie skupia się nad tym, dlaczego obrońcy nie potrafili zatrzymać nawałnicy, tylko nad tym, dlaczego ktoś w ogóle ośmielił się naruszyć suwerenność jakiegoś kraju. Czy nie tę samą miarę powinno się przykładać do sytuacji, gdy człowiek nie mający ochoty wypić, bombardowany jest tekstami: „Ze mną się nie napijesz?”, „Żony się boisz?”, „W ciąży jesteś?”.

Dlaczego zmusza się kogoś do tłumaczenia, że nie chce sięgnąć po alkohol, a nie pyta tego, kto go do tego przymusza, dlaczego to robi? Warto się zastanowić, kto ma większy problem – osoba poddawana presji czy osoba ją wywierająca.

Problemy z asertywnością

Ludzie mający problem z asertywnością (odmową) zazwyczaj boją się negatywnej oceny i odrzucenia przez grupę – skrytykowany i osamotniony człowiek czuje się źle, obniża mu się samoocena. Dlatego jest gotowy zrezygnować ze swoich potrzeb, planów, wartości i – wie to każdy, kto choć raz znalazł się pod silną presją.

Doświadczamy jej od dziecka w rodzinie – rodzice „wiedzą lepiej”, co jest dla nas dobre: „Zjedz jeszcze łyżeczkę zupy za mamusię, za tatusia…”, „Oddaj kuzynowi twoje autko, znajdź  sobie inna zabawkę”, a później: „Ten chłopak nie jest dla ciebie odpowiedni”, „Masz iść na studia, które dla ciebie wybraliśmy”. Za sprzeciw, odmowę, opór zawsze spotykała nas kara – nadąsany tata, płacząca mama, odebrane przyjemności. A przecież nie tylko rodzina wywiera presję, robią to inni dorośli, rówieśnicy…

Człowiek od dziecka pozbawiany prawa do postępowania zgodnie z własną wolą jako dorosły jest wciąż w głębi duszy zalękniony, stara się spełnić oczekiwania otoczenia, czuje się ofiarą i zachowuje jak ona.

Silny czy uznany za silnego

A co się dzieje w duszy prześladowcy? Wydaje się to niemożliwe, a jednak jest faktem – to samo co w duszy ofiary. Prześladowca tak samo jak ofiara boi się różnic, czuje napięcie, gdy ktoś ma odmienne zdanie niż on, gdy zachowuje się inaczej, bo to zagraża jego poczuciu własnej wartości. Uspokaja się dopiero wtedy, gdy inni mu przytakują, robią to, co jemu pasuje. Tylko pozornie jest silniejszy od ofiary – tak naprawdę jest tak samo psychicznie słaby jak ona, potrafi jedynie być bardziej agresywny, ale jest to agresja zrodzona z lęku. Pozwala sobie na nią tylko wtedy, gdy spotka się z kimś, kto odruchowo poddaje się przemocy i manipulacji ze strony ludzi, których uzna za silniejszych. „Uznani za silniejszych” a nie „będących silniejszymi” – to wielka różnica. Prześladowca nie jest silniejszy, to tylko pozory.

Syndrom ofiary

Ludzie z syndromem ofiary wyniesionym z dzieciństwa wchodzą w dorosłości w różne role: ofiary, która nie potrafi bronić swojej suwerenności, kata, który miażdży wolność innych, bo bierze rewanż  za swoje cierpienia, prześladowcy, który czuje się dobrze tylko wtedy, gdy inni tańczą tak, jak on chce. Dla postronnego obserwatora nie ma między nimi podobieństw, dla psychologa są osobami cierpiącymi na tę samą przypadłość: brak szacunku dla samego siebie.

Jest to odruchowa troska o własną wolność, swobodę wyrażania naturalnych, prawdziwych potrzeb, uczuć, poglądów, wartości. To ustanawianie granic własnej przestrzeni życiowej, dbałość o dobra osobiste, sferę prywatną.

Gdy ktoś ma szacunek do samego siebie, nie ma potrzeby poniżać, obrażać albo zmuszać do czegokolwiek innych ludzi. Nie są oni zagrożeniem dla jego samooceny, nie musi ich przewrócić, po to by na tle leżących samemu sobie wydać się wielki.

Dobrze czujący się we własnej skórze człowiek nie ma powodu ani ochoty nikogo atakować, nic nikomu udowadniać, przekonywać do własnych racji. Szanuje innych ludzi, tak samo jak siebie: troszczy się o ich wolność, swobodę wyrażania potrzeb, poglądów, wartości, nie narusza ich granic.

Rada Eksperta

Dlatego jeśli należysz do tych, którzy rzucają mało oryginalnymi tekstami namawiającymi do picia, podkopującymi dobre samopoczucie innych ludzi, zastanów się, jak inaczej pozbyć się lęku, złości na świat za wywieraną na Ciebie presję, jak podnieść swoją samoocenę, nie obniżając cudzej. To da się zrobić, zapewniam.

A jeśli jesteś tym, kogo wciąż ktoś próbuje zmusić do zachowania, które Ci nie pasuje, to następnym razem nie bój się agresora, nie ulegaj mu. Powiedz mu spokojnie: „Mam te same lęki i niepewność co Ty, bracie. Współczuję Ci”.

Zobacz także